Nasz pobyt w Tajlandii połączyliśmy z szybkim wyskokiem do
Kambodży. W ogóle okazuje się, że Tajlandia to świetne miejsce do wypadów do
Laos, Birmy, Wietnamu czy Malezji... tylko trochę czasu brak na takie wyskoki.
Ja jednak uparłam się na Angkor Wat...trudno być tak blisko
i tego cudu nie zobaczyć... do Kambodży można dostać się na kilka sposobów:
pociągiem do granicy potem przejść pieszo i łapać jakiś kambodżański busa lub
taksówkę. Na taki wypad trzeba przeznaczyć dwa dni podroży. Można tez wybrać
minivan ale przez granicę tak trzeba przejść osobiście i osobiście wystać swoja
wizę która kosztuje 30 $.
Oczywiście na granicy próbują wszelkich możliwości
wyłudzenia kasy, zazwyczaj im się to udaje. Na lotnisku procedura ta jest chyba
najprostsza... wypisujesz chyba z 5 kwitków, przechodzisz przez kontrole
epidemiologiczna gdzie pan z kamerą termiczną może wyłapać słabsze i chore
jednostki...Ja z moim kaszelkiem przeszłam ufff...
Następnie ustawiasz się w kolejkę po wizę i jak już zapłacisz
to twój paszport maszeruje przez szereg pracowników jak w manufakturze...
Jeden coś stempluje, drugi wydziera karteczkę, trzeci
przykleja...I tak ostatecznie masz wizę i możesz opuścić lotnisko.
Okazuje się, że oprócz tutejszej waluty spokojnie można za
wszytko zapłacić dolarami amerykańskimi. W ogóle nie trzeba wymieniać waluty!
Bo jak za 2 puszki Sprite’a człowiek płaci 8000 to trochę
trudno już to przeliczyć. W ogóle wydaje mi się, że tu wszytko kosztuje albo 1
$ albo 5... wiec jak na Kambodżę to chyba dość sporo...
Po nocnym spacerze taka naszła nas dygresja, że Kambodża
bardziej przypomina nam Indie niż Tajlandie. Ta sama czerwona ziemia, piasek w
powietrzu, asfalt łączony z drogę piaszczystą, śmieci na ziemi... tutaj dużo łatwiej
zobaczyć ten dysonans miedzy bogatymi a biednymi...
Za to odczulam taki mały dreszczyk emocji jak sobie uświadomiłam,
że jem śniadanie gdzieś w zgubionej miejscowości Siem Reap w Kambodży...
Oczywiście naszym celem podroży tutaj było miasto Angkor
Wat, które zostało pochłonięte przez dżungle na kilkaset lat. Odnalazł je po
wojnie pewien francuz!!! Pewnie nie spodziewał się, że ten skarb jest takich rozmiarów!
W kwestii technicznej z biletami nie da się ni jak zakombinować
- są to bilety ze zdjęciem, bardzo skrupulatnie sprawdzane! Koszt zwiedzania na
1 dzień to 20 $ jeśli chcesz na 2 dni płacisz 40$ i trzeci dzień dostajesz
gratis;-) ten karnet można wykorzystać przez cały tydzień. Zdecydowaliśmy, że przylecieliśmy
tu dla Angkor Wat to też poświecimy mu cala nasza uwagę!
Angkor można zwiedzać 2 trasami: małą i dużą... na dużą wzięliśmy
tuk tuk jutro małe kółko więc weźmiemy rowery.
Jest to zdecydowanie najtańsza wersja dostania się do
kompleksu...ale trochę się obawiam bo odległość nie jest taka mała... a
temperatura z pewnością nie pomaga...
Najbardziej niesamowite jest to, że nie wiadomo dlaczego to
miasto zostało opuszczone...
Zobaczcie jaki mieli naturalny drut kolczasty:
Zasypiam...a jutro dzień rowerowy wiec musze zebrać siły!
Dobranoc