piątek, 22 czerwca 2018

Tym razem Georgia

W tym roku mieliśmy dużo wątpliwości gdzie ruszyć na wyczekiwany urlop. Wybór był trudny, bo wahaliśmy się między Czarnogórą, Marokiem a Gruzją.

Monsieur stwierdził, że życie jest zbyt krótkie by jeżdzić 2 razy w to samo miejsce.   

Padło na Gruzję!!! Nie zdążyliśmy się za bardzo przygotować zatem podróż szyjemy na naszą miarę na bierząco.

Wylot z Wrocławia o 5 rano ( nocka niestety na lotnisku) sam lot trwał 3:15 ale przenieśliśmy się w czasie bo wylądowaliśmy po 10.
Jeszcze w Polsce zakupiliśmy bilety na Georgian Bus do Tbilisi 20 lari za głowę   (ok. 30 zł). Rozkład busów jest zsynchronizowany z  przylotami poszczególnych samolotów i właściwie jadą tam gdzie dusza zapragnie!

Podróż trwała 4h z jednym 15 min. postojem ale jeszcze nigdy nie miałam tak małej przestrzeni na nogi!!! Z zasady staram się nie narzekać i dostosowywać się do warunków, ale powiem Wam to był hard core!

Jak już dotarliśmy do Tbilisi postanowiliśmy rozprostować kości i ruszyć do naszego lokum Airbnb oczywiście pieszo odkrywając już miasto.




Adres nie był oczywisty dlatego musieliśmy skorzystać z pomocy Gruzina, który najpierw udostępnił nam wi-fi potem dał butelkę wody żeby na końcu zaprowadzić nas pod właściwy adres!!!






Tbilisi znaczy gorąco. Tbilisi wciąga, elektryzuje. Stoi się tu rozkrokiem między Europą a Azją. To chyba pierwsza stolica, w której jesteśmy i nie czujemy, że jest atakowana przez turystów. W restauracjach w starej części ceny są jeszcze gruzińskie. Zastanawialiśmy się do jakiej stolicy moglibyśmy porównać to miasto… chyba do żadnej w której byliśmy...

Na ulicy gwar dość Azjatycki, architektura stara zapomniana ale piękna taka której już się buduje. Czasami nie wiadomo czy chcą to odnawiać czy też nie, ale jak już zabierają się za odnawianie to robią to mega designersko. Mają tu knajpy niesamowicie zaprojektowane, że Stokholm mógłby z nich brać przykład. To miasto jest modne i modowe, żeby nie powiedzieć hipsterskie.

Jestem absolutnie zauroczona... oczarowana...zakochana...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz