niedziela, 15 lutego 2015

...i że cię nie opuszczę aż do śmierci...

Wczoraj były Walentynki, a luty to miesiac ślubów w Indiach. No bynajmniej w 2014 był, bo w tym roku to musiałabym się upewnić czy nie zmieniło się położenie księżyca i czy nadal świecą te włąsciwe gwiazdy wyznaczając szczęście nowożeńcom.

Miałam wrzucić post o ceremoni zaślubin, taki bardziej usystematyzowany. Otóż obiecuję, że jak tylko moi Indian Friends odpiszą mi na to zapytanie, to takowe informację z pierwszej ręki tu zamieszczę. Póki co kilka wspomnieniowych zdjęć z parady ślubnej 2014.



Pan Młody, który nie mógł nic mówić... to jego stan dojrzewania duszy.


Mały bardzo poważny świadek.



Biały koń Pana Młodego na którym wyruszy do swej wybranki.
"Swej wybranki" może nie koniecznie tu pasuje, pownnam raczej napisać do wybranki swatów jemu przeznaczonej.


szalone love parade!


ceremonia....


a oto ONA... Pani Młoda, póki co można ją było oglądać w domu i składać jej prezenty.



a tak w sari wyglądałam ja! 
Ten jeden jedyny raz w pełni umundurowana, wszystko jak się należy. Bindi było, kolczyki, naszyjnik i kilka agrafek w których pokładałam dużo nadzieji, że nie postanowią się odpinać:-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz