Ciężko było wyjechać z Natya
Gram, lały się łzy oj lały... chyba były to łzy nostalgii, radości i niedowierzania,
że marzenia się jednak spełniają!!!
Subodh powiedział mi, że
jakbym została 2 lata w Indiach to bym została gwiazdą filmową (hmmm muszę to przemyśleć!:-)
Mimo, że trochę byliśmy tam
uwięzieni, to muszę przyznać, że to był cudowny czas. Dotknęliśmy prawdziwych
Indii, spotkaliśmy prawdziwych ludzi. Za to, co drugi z nich chciał dotknąć nas,
a chyba każdy chciał zrobić sobie z nami fot kę. Mieliśmy sporo czasu, żeby
rozmawiać i próbować zrozumieć ich kulturę. A propos aranżowanych małżeństw to
niedawno była głośna sprawa w Kalkucie. Chłopak zakochał się w bogatej dziewczynie
z wyższej kasty, ale oczywiście nikt nie zgadzał się na ich związek. Napięcie
narosło do tego stopnia, że zabili chłopaka... Jesteście w stanie uwierzyć, że
takie rzeczy się jeszcze dzieją w XXI wieku?
Oprócz bycia z Hindusami,
poznaliśmy bardzo fajnych ludzi z Finlandii i Niemiec.
Jeśli podsumowując festiwal
mielibyśmy napisać, czego dowiedzieliśmy się o ich pomyśle na teatr, to oni
używają go, jako narzędzia politycznego. Poruszają zazwyczaj bieżące problemy,
a teatr sam w sobie jest bardzo realistyczny.
Czasami tworzą bardzo naiwne obrazy, jednak każdy aktor jak jeden bóg
jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie, a śpiew oraz taniec ma we krwi. Mamy
pomysł, żeby zawiązać jakąś organizację "alternatywnej wymiany teatralno-
kulturalnej" między różnymi krajami z Europy oraz Indiami. Bardzo
chcielibyśmy zaprosić ich do nas... zobaczymy, co z tego wyniknie.
Spotkaliśmy tam wiele osób,
które nigdy w życiu teatru nie doświadczyły. Jeden z chłopaków, który spędził
tam 2 tygodnie został zapytany na seminarium:
- Czy czujesz, że kiedy
wrócisz do swojej wioski możesz wyreżyserować jakiś spektakl?
- Tak
- Jak chcesz zbudować ten
spektakl?
- Dzięki ćwiczeniom
warsztatowym.
- A jak skończy ci się
wachlarz ćwiczeń i gier, które tu poznałeś, to, co dalej.....
- yyyyyy
- Będziesz musiał wymyślić
jakieś gry i ćwiczenia!
- No tak no tak
Często nie stać ich na
książki o ile w ogóle potrafią czytać... To, co jest im do życia potrzebne i co
powinien każdy hindus zapewnić to jedzenie, dach nad głową oraz ubrania. Sari
jest niezwykle ważne dla kobiety. Również w pewnym sensie sari określa ich
status społeczny.
Powiem Wam, że jak chodziłam
w tym ręcznie robionym sari to czułam, że taki strój zobowiązuje....
Mówi się, że wszystko, co
dobre szybko się kończy. Także dziś ruszamy pociągiem do Varanasi. Nasz crazy
driver i jeden z aktorów zrobili nam jeszcze małą turystyczną przejażdżkę po
Bhubaneswar. Jest to miasto zwane Temple City, faktycznie mnóstwo tam świątyń.
Udało nam się zobaczyć dwie. Jedną ogromną, ale tylko z balkonika bo jest "czynna",
a do drugiej już mogliśmy wejść. Kiepski układ, bo była zupełnie pusta, ale
tylko do takiej możemy wejść. Nie wpuszczą ludzi, którzy nie są hindusami.
Świątynie tutaj są bardzo piękne i imponujące, takie ostoje spokoju i medytacji...
chociaż takie same zadanie spełniają nasze kościoły.
Oczywiście bilety dla obcych
były za 100 rupii a miejscowych 5 rupii... Żałuję, ale niestety nie zdążyliśmy
zobaczyć więcej:-( może następnym razem?
Chłopaki zaprowadzili nas na pociąg i wsadzili
do właściwego wagonu. Po drodze kupiliśmy jeszcze lunch, cholera znowu ryż...
No i jedziemy!
P. S. Marudzicie mi, że
publikuje zbyt mało fot... mea culpa, ale z przyczyn technicznych możemy tylko
wrzucać te zrobione telefonem komórkowym:-(
resztę zobaczycie po naszym powrocie i z pewnością uzupełnię bloga
lepszymi fotami z aparatu Monsieur. Obiecuje jednak bardziej się postarać i
robić więcej fotek telefonem:-)
Oj tam marudzimy...my tylko jesteśmy spragnieni więcej, więcej...jak tak człowiek przesiedzi przed tabalkami z excela cały dzień, to czeka na obrazki:) a na oglądania całości i dokładnych opowieści i tak Wam nie odpuścimy:)!
OdpowiedzUsuń